Sny – Dreams WISŁAWA SZYMBORSKA
SNY
Wbrew wiedzy i naukom geologów,
kpiąc sobie z ich magnesów, wykresów i map –
sen w ułamku sekundy
piętrzy przed nami góry tak bardzo kamienne,
jakby stały na jawie.
A skoro góry, to i doliny, równiny
z pełna infrastrukturą.
Bez inzynierów, majstrów, robotników,
bez koparek, spycharek, dostawy budulca –
gwałtowne autostrady, nagłe mosty,
natychmiastowe miasta zaludnione gęsto.
Bez reżyserów z tubą i operatorów –
tłumy dobrze wiedzące, kiedy nas przerazic
i w jakiej chwili zniknąć.
Bez biegłych w swoim fachu architektów,
bez cieśli, bez murarzy, betoniarzy –
na scieżce raptem domek jak zabawka,
a w nim ogromne sale z echem naszych kroków
i ściany wykonane z twardego powietrza.
Nie tylko rozmach ale i dokładność –
poszczególny zegarek, calkowita mucha,
na stole obrus haftowany w kwiaty,
nadgryzione jabłuszko ze śladami zębów.
A my – czego nie mogą cyrkowi sztukmistrze,
magowie, cudotwórcy i hipnotyzerzy –
nieupierzeni potrafimy fruwać,
w czarnych tunelach świecimy sobie oczami,
rozmawiamy ze swadą w nieznanym języku
i to nie z byle kim, bo z umarłymi.
A na dodatek, wbrew własnej wolności,
wyborom serca i upodobaniom,
zatracamy się
w miłosnym pożądaniu do –
zanim zadzwoni budzik.
Co na to wszystko autorzy senników,
badacze onirycznych symboli i wróżb,
lekarze z kozetkami do psychoanaliz –
jeśli coś im się zgadza,
to tylko przypadkiem
i z tej tylko przyczyny,
że w naszych śnieniach,
w ich cieniach i lśnieniach,
w ich zatrzęsieniach, niedoprzewidzeniach,
w ich odniechceniach i rozprzestrzenieniach
czasem nawet uchwytny sens
trafić się może.
(Krakow, 2009.)
Wisława Szymborska
DREAMS
Despite the geologists’ knowledge and craft,
mocking magnets, graphs, and maps—
in a split second the dream
piles before us mountains as stony
as real life.
And since mountains, then valleys, plains
with perfect infrastructures.
Without engineers, contractors, workers,
bulldozers, diggers, or supplies—
raging highways, instant bridges,
thickly populated pop-up cities.
Without directors, megaphones, and cameramen—
crowds knowing exactly when to frighten us
and when to vanish.
Without architects deft in their craft,
without carpenters, bricklayers, concrete pourers—
on the path a sudden house just like a toy,
and in it vast halls that echo with our steps
and walls constructed out of solid air.
Not just the scale, it’s also the precision—
a specific watch, an entire fly,
on the table a cloth with cross-stitched flowers,
a bitten apple with teeth marks.
And we—unlike circus acrobats,
conjurers, wizards, and hypnotists—
can fly unfledged,
we light dark tunnels with our eyes,
we wax eloquent in unknown tongues,
talking not with just anyone, but with the dead.
And as a bonus, despite our own freedom,
the choices of our heart, our tastes,
we’re swept away
by amorous yearnings for—
and the alarm clock rings.
So what can they tell us, the writers of dream books,
the scholars of oneiric signs and omens,
the doctors with couches for analyses—
if anything fits,
it’s accidental,
and for one reason only,
that in our dreamings,
in their shadowings and gleamings,
in their multiplings, inconceivablings,
in their haphazardings and widescatterings
at times even a clear-cut meaning
may slip through.
translation Clare Kavanah and Stanislaw Baranczak
Comments are Disabled